Przejdź do treści

“Lumen”

2012-2019

Cykl „Lumen” powstał w latach 2012-2019, ale jego geneza sięga początku lat ’80, kiedy to w Ośrodku Praktyk Teatralnych w Gardzienicach wykonałem zdjęcia w czasie spektaklu „Awwakum”, na najczulszym dostępnym ówcześnie negatywie. Przez kilkadziesiąt lat odbitki leżały w moim archiwum, podlegając subtelnym, chemicznym przemianom. Po tak długim czasie spojrzałem na nie z innej perspektywy, tworząc nowe kompozycje, poszukując świetlnej esencji, wyłaniającej się z mroku negatywów i historii.

Na cykl składa się 28 czarno-białych grafik w technice giclee art print, w formacie 50x 70cm w nakładzie 5 egzemplarzy każda.

previous arrow
Lumen 1
Lumen 2
Lumen 3
Lumen 4
Lumen 5
Lumen 5
Lumen 6
Lumen 7
Lumen 8
Lumen 9
Lumen 10
Lumen 11
Lumen 12
Lumen 13
Lumen 14
Lumen 15
Lumen 16
Lumen 17
Lumen 18
Lumen 19
Lumen 20
Lumen 21
Lumen 22
Lumen 23
Lumen 24
Lumen 25
Lumen 26
Lumen 27
Lumen 28
next arrow
 

Bogusław Deptuła
“Lumen, albo światło świecy”

Wydobywanie z ciemności, stawianie przed oczy, uwidocznienie, to stwarzanie na nowo, kreowanie. Dramatyczne światło świecy, rozprasza ciemność, ale tylko na niewielkim kawałku, władza światła jest ograniczona, chybotliwa, rachityczna, niezmiennie zagrożona; wąski krąg życia wśród bezmiaru zachłannej ciemnej nicości; wystarczy jeden silniejszy podmuch i nicość znów.

Ciemność absolutna, to jakoś jesteśmy sobie w stanie wyobrazić, bo nie raz jej doświadczyliśmy w różnych momentach naszego życia. A co po drugiej stronie, jasność absolutna? Tej raczej wyobrazić sobie nie jesteśmy w stanie, bo byłaby stanem oślepienia, czyli innego nie widzenia, śmiertelnego, nadmiernego blasku, rozpłynięcia, znikania innego, bo w jasności.

To wszystko, co pomiędzy tymi dwoma absolutami jest obszarem naszej codzienności życiowej, ale i eksploracji sztuki. Ale nie ma co się oszukiwać, najciekawsza jest ta cienka granica pomiędzy widzialnym i niewidzialnym. Te kształty jeszcze nie w pełni rozpoznawalne, ale wyłaniające się z lekka, rysujące się przed zagubionym, niepewnym spojrzeniem.

Tak powstawały przedstawienia Leszka Mądzika, osaczeni w mroku, torturowani dźwiękami o nieznanym pochodzeniu, niby bezpieczni, bo w jakiejś teatralnej przestrzeni, ale zarazem nie. Światło rozproszone, na granicy widzialnego i nie dające pewności wyłaniających się form i kształtów i powolnych zdarzeń których byliśmy świadkami.

Inaczej tworzył swe przedstawienia Włodzimierz Staniewski, czyniąc świecę niemalże równoprawnym aktorem w swym spektaklu „ Awwakum”. Widzialne zjawia się wyłącznie w wąskim kręgu świecy. Dramatycznie, ale i niepewnie. Świeca znacząco wetknięta w bochen chleba, życiodajny świecznik, naczynie jasności, rozpraszające mrok.

Takie były fotografie Antoniego Rodowicza chwytające ten fenomen chwilowego rozproszenia ciemności, ulotnej dramatycznej jasności, jasności niepewnej, ograniczonej, jednostronnej, ale przez to nad wyraz spektakularnej, triumfalnej. Najpierw były zdjęcia zrobione na spektaklu w 1984 roku, a po latach z nich powstał spektakularny graficzny cykl „Lumen”.